Z jednej strony szkoda, że, jako ludzkość, nie mamy zdefiniowanych jasno i wyraźnie podstawowych pojęć, za pomocą których definiujemy całą resztę zjawisk, narażając się oczywiście tym samym na ich również błędną z gruntu definicję.
Pytanie jednak, czy wszystkie pojęcia obiektywnie zdefiniować się w ogóle da, albo czy my potrafimy to zrobić?
Mowa tu głównie o pojęciach, które można uznać za pierwotne, jak na ten przykład w ogóle istnienie, o którym pisałem, ale mowa też o pojęciach "etycznych". Te, choć nie takie pierwotne jak niezdefiniowane dotąd obiektywnie istnienie, i tak wymykają się jasnej regulacji przez swą subiektywność. Właśnie tu pytanie, czy takie pojęcia, jak dobro, zło..., czy stanowią jedynie konstrukt społeczny, czy też ich istność, definicja, to, czym są, jest nad naszym mniemaniem prymarna, co choćby postulował Platon...
Jeśli prymarna, być może są jakieś ogólne, obiektywne cechy dobra i zła, które uznajemy wszyscy... Być może jest to antagonistyczna destrukcja i kreacja. Oczywiście w takim rozumieniu destrukcja symbolizowałaby zło, zaś dobro kreacja. Takie rozumienie daje nam paradoksy, bo uznać byśmy musieli, że koniec wojny, jako tej wojny destrukcja, jest również zły, zaś jej początek jest dobry. Złe natomiast jest to, że początek wojny zdewastował dotychczasowy ład. Dobrem, że po wojnie zrodzi się ład nowy.
Zatem może kreacja ta ma przynosić nie jednostkową nawet, a ogólną przyjemność i dobrobyt, zaś destrukcja... odwrotnie. Jednakże czy jest tak w życiu? Być może jest to jakiś ideał, ideał rozwoju gatunków, lecz dotychczasowy ideał rozwoju gatunku, kreacja naszego dobrobytu odbywała się kosztem dewastacji natury, w efekcie czynilibyśmy zarówno dobro, jak i zło.
Myślę, że obiektywizacja dobra i zła powinna, jeśli już, łączyć się albo z jakimś bytem nadrzędnym, jego celami i tendencjami, do których mamy się dostosować czy tego chcemy, czy nie, albo nie powinno jej być wcale, czego jestem zwolennikiem.
Patrząc na świat, nie znajdziemy jednego dobra, jednego zła, są one jednostkowe, nie są pojęciami prymarnymi. Prymarne są cele. Dobro i zło zaś to te pierwiastki, które do celu nas zbliżają, bądź oddalają.
Weźmy człowieka, który bardzo chce, by inny człowiek zniknął z tego świata. Jest to jego cel, dla którego ziszczenia, a więc jego kreacji, przysłużyć się mogą konkretne czynności, które uznać możemy za dobre lub złe. I tak złem w kreacji tego celu będzie modlitwa, bądź granie w bierki, dobrem zaś będzie wbicie noża w plecy.
Jeśli celem tego samego człowieka, oprócz zabójstwa, jest również zbawienie w duchu chrześcijańskim, ta sama czynność, więc wbicie noża w plecy, będzie zła, jako że nie przysłuży się do spełnienia tj. kreacji już drugiego celu, jakim jest zbawienie.
Widzimy zatem, że ta sama czynność raz jest dobra, raz jest zła, w zależności jakiemu celowi ma służyć.
Idźmy dalej, biorąc choćby całą ludzkość. Przyjmijmy, że jej celem jest rozwój technologiczny, więc i przemysłowy. Dobrem do jego kreacji będzie dewastacja natury poprzez budowanie fabryk, a zatem i rozprzestrzenianie toksyn. Celem natury zaś jest przetrwanie, a więc działalność dobra dla celu ludzi będzie z kolei zła dla celu pozostałej natury.
Oczywiście dochodzimy do wniosków przerażających, choć niestety logicznych, gdzie do uiszczenia choćby celu, jakim jest gwałt, dobrem będzie wiadomo co.
I oczywiście możemy przyjąć, że jest jakieś nadrzędne dobro, nadrzędne zło, ale jak by one miały wyglądać? Powiedzmy, że nad nami jest Bóg, który przypisał ludziom cel, którym jest np. wypełnianie przykazań dekalogu. Dobrem do tego celu ziszczenia będzie choćby niezabijanie, niecudzołożenie, określony monoteizm, szacunek do rodziny.
Jeśli teraz zjawi się człowiek, który postawi sobie inny cel, poprzednio wspomniane czynności mogą się okazać dla tego celu złe. Dobro i zło w takim rozumieniu będzie o tyle obiektywne, o ile boski cel uznamy za prymarny, natomiast i tak zrobimy to albo z przymusu, albo konwencjonalnie, nie zaś z jakiejś obiektywnej i nienaruszalnej zasady.
Nie znaczy to rzecz jasna, że takich zasad nie ma. Natura. Celem natury, jak powiedzieliśmy, jest przetrwanie. Jest to również cel człowieka, który do niej należy i by być, musi się mnożyć. Celem zatem jest rozmnażanie, więc dobrem do ziszczenia tego celu będzie seks. To jest być może zatem jedyne dobro obiektywne, bo umożliwia kreację naszego naturalnego, więc uznać możemy, że prymarnego celu.
Jednak celem natury jest też fizyczna idealizacja gatunku, a do jego ziszczenia dobrem byłoby już np. morderstwo niepełnosprawnych..., albo gwałty. Zatem widzimy, do czego może prowadzić obiektywizacja tych pojęć- tutaj- w duchu natury. Widzimy też, że to, co naturalne, nawet w naszym subiektywnym kanonie nie jest najczęściej dobre.
Taki jest mój na to pogląd.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz