Translate
poniedziałek, 25 kwietnia 2022
106.
sobota, 23 kwietnia 2022
105.
Rzecz w tym i pytanie, więc jak oszukać umysł? Czymże jest, a w końcu, jak wyrwać się z narzuconych nam przez niego ram? Boże, jestem, jak zawsze, taki jak byłem, ot, dzieckiem jestem, a ubranym w całkiem nieźle skrojony garnitur z tych lepszych słów, pewnej łacińskiej sentencji i w sznyt elegancji. Z ładnych słów, z gładkiej maski, bo bez wystających zeń szwów, ot, mój dorosły dorobek.
Jakże spojrzę, nie zmieniłem się. Postrzegam świat, jak kiedyś, a z różnicą, że z lekką już wadą wzroku. Może coś mnie miej dziwi, może, może nieraz coś lepiej rozumiem, to całkiem możliwe, lecz śmieję się, płaczę na tych samych filmach. I potrzebuję uwagi. A gotów płakać w wózeczku bez smoczka, takich dojść w nim wniosków, że jakże daleko jestem od pewnego eleganckiego pana z dobrą fajką, laską, a w deszczu parasolem, który miał być mną przecież... A ja chyba byłem nim - przez całkiem długi czas, zawsze w moim lepszym, wymarzonym świecie...
Piszę to, bo myślę, jakby świat snu, piękne utopie nas samych przekuć w nasze imię. Nie tyle ubrać się w odpowiedni strój, by przypominać tych, których chcielibyśmy naśladować, lecz być nimi, ot, z imieniem już. Z nazwiskiem nawet. Imię! To zdaje się przeczyć marzeniom. Bo myślę, całkiem być może, nasze zachowania umysł nasz utożsamia z imieniem, imię zaś z nami, z twarzą, choćby pudrem przykrytą. Lecz zmienić to, co głęboko, więc imię, jeden trybik jakoby wspak kręcący mnie - maszynerię. Imię. Które kojarzyć nam, a w zasadzie naszemu umysłowi, podświadomie dajmy, się będzie z siłą i elegancką kobietą, w końcu z panem lat siedemdziesiątych... Imię, a po zmianie, to tak, jakbyśmy mieli nowe życie. Życie o nowym imieniu...
Więc oszustwo. Hipnoza! Boże, nic więcej tu, proszę Państwa, nie opowiadam, jak próby, a takie, jak oszukać nasz umysł. Jak wykrzesać zeń wiarę w zwycięstwo nad wiatrakami. A choćby te stały, wyprzeć się ich. Postawić przed nim idealny świat, choćby z dymu, wierząc w niego, być może zachowywać będziemy się zgodnie z tego, a więc i z naszym wymarzonym scenariuszem. Więc szukam tego trybika, co sprawi, że z dumą spojrzymy w lustro, będziemy tacy, jacy chcieliśmy być, bez depresji być może, bez smutku, strachu. Bez Kornelii, Ani, Bartka, lecz z nowymi, więc Bartkiem, Anią, Kornelią. To wręcz pomysł na stworzenie nowej osobowości. Czemu więc wszystko nie mogłoby się zacząć nowym życiem, a wszystko, jakby cytat z książki, wszystko zaczęło się od nowego imienia, wszak jest to to, co z nami od początku wzrastało.
Oczywiście mamy tu kwestię wyparcia siebie. Rezygnacji. Samobójstwa. Wyrzeczenia, słowem, tyle jest tego, co złe... To prawda. Lecz kiedy przyjdzie czas, że nie będziemy mogli ze sobą wytrzymać..., wytrzymajmy jeszcze trochę, odliczmy dni w kalendarzu, by, kiedy dojdziemy właściwego, dać sobie jeszcze chociaż z tydzień. Lecz kiedy skończy nam się kalendarz, eh, wydaje się, nie odbiegamy od mechanizmu, od zegara, w którym, jeśli tylko dobrze się weń, w tryby wprawimy, możemy mieć ciągle jakby kolejne słońcem spowite południa.
I niech ci, co nigdy nami nie byli, żałośni, nas oceniają.