Jest to jedna z niewielu rzeczy, której jestem z dziś pewien. Warto dodać, że obok jest jeszcze plac zabaw, z którego mam piękne wspomnienie - raptem sprzed kilku miesięcy. I było z pewnością prawdziwe.
Tymczasem przyszedłem, a równie powolnym, jak toczące się tu, w parku, życie krokiem, w między czasie grywając na wielu tych lepszych koncertach. Dorabiając się całkiem pode mnie perfum, z czasem grałem już i na pianinie, a i niemal tak dobrze, jak któryś tam gość z mojego ulubionego soundtracku, którego, w przechadzce, to ja byłem wyłącznym autorem, wykonawcą. Choćby reżyserem. Zresztą wszystkim, i to na wszystkich tych lepszych koncertach. Pasy, światła, już kilka właściwych osób było o mnie zazdrosnych, a ja - nigdy pocieszny - to jedna z cech, tak dobrze teraz pasowała. Wybrałem dłuższą drogę - w tle ślepiło dumą najlepsze oświetlenie, poświęciłem na nie przynajmniej z dwie przecznice, muzyka..., a że nigdy nie opiewałem życia w niestandardowych pejzażach, pamiętam, był to ten jeden z adekwatnych, choć nadal to jeden z adekwatnych tylko zachodów. Potem było już bardziej obrzydliwie, przeszedłem obok remontowanego przedszkola... Ja, miałem to samo imię, myślałem nad zmianą i chyba na którymś wywiadzie, lecz ja, to mówiąc - mistrz kamery, bożyszcze kobiet i niespełnionych pragnień każdego mężczyzny. Miłość życia, trele morele, Shrek i Książę z Bajki. Wszystko za granicą, najlepiej w Ameryce, musiałem uciec od mojego prawdziwego dorobku, sztampowo, lecz pewnie, a i, Boże..., niech przytrafią mi się te monotonne zakończenie z księżniczką i połową królestwa. Ameryka była dość daleko. Na tyle dość żyłem tam również długo, by właściwe osoby, które miały za mną zatęsknić, na dobre właściwie zatęskniły - ku przydatności zakończeniu, a i nie mając innego wyboru. W moim świecie nikt jednak nie poświęcał emancypacji szczególnej uwagi. To śmieszne, pewnie nie wspomniałem, zapewne, ale byłem też gwiazdorem kina. W końcu wróciłem zagrać piękny koncert, mówiłem, dalej miłość i współczesna księżniczka, połowa królestwa, krok, krok, krok. I park, pod drzewem biły się wrony. I gdybym poszedł inną drogą, być może..., lecz czego mógłbym chcieć od niego więcej... Skończyłem, to pisząc na skrzypiącej ławeczce.
Czytali Państwo właśnie upublicznioną masturbację. Wszystko piękne, fałszywe, krótkie, a młodsi może mają lepszą wyobraźnię, sztampową, lecz cóż, tak finalnie kończymy - konserwatyści ze świata księżniczek Disneya. Idą Państwo ulicą, mijają innych państwa. Wydają się, wiecie, to zupełnie najzwyklejsi ludzie, a w szarej kurtce, nie ma w nich nic zatrzymującego. I jeszcze to szare niebo. Zatrzymasz ich, będą stać, wryci, szukając swego imienia. Co tu właściwie robią? Ach tak, wracają z pracy, obiad. Dzisiaj czytałem moją ulubioną książkę już x - dziesiąty raz. Myślę, są wówczas w znanych sobie światach. Połowa z nich jest ulizanym, dopakowanym księciem, by druga mogła już w spokoju być..., nie znam się na popkulturze, więc zostają mi jedynie księżniczki. I myślę, każdy osiągnął tam tyle, ile tylko potrzebował. Każdemu według potrzeb. Na tę krótką chwilę powrotu z pracy mijamy błędnych ludzi, gdzieś tam wokół na pewno są, na pewno można z nimi porozmawiać, a gdy zapytać, powiedzą nam nawet, która jest godzina. Lecz mam i nieraz wrażenie, całkiem częściej toczą się, jakby wirus, puste, wątłe ciała, zdaje się, idziemy my, my, prawdziwi ludzie. Lecz my śmiejemy się, gdzieś daleko, w swych zmyślonych światach, kochamy, nie mi oceniać, bo może naprawdę kochamy w nich prawdziwie, zresztą jest tam wszystko, co tylko mógłbym naprawdę, prawdziwie zapragnąć... I dziś też tam byłem i, zdaje się, byłem naprawdę szczęśliwy, i świeciło mi prawdziwe słońce.
Instynktownie, nawykiem krocząc, nie potykamy się o schody, przekręcamy kluczyk, robimy kolację... Mijamy rysunek z prawdziwą księżniczką. To, w istocie, szalone, być może, chorobliwe szaleństwo, lecz bez tego bałbym się wyjść nawet do ludzi. Bardziej boję się mojego zdrowego szaleństwa.
Tyka zegar, śnimy już o tym, co pewnie nigdy nam się nie wydarzy. Mija minuta za minutą..., cyk,
budzik, skrzypiąca ławeczka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz