To w istocie koniec. I owszem, lecz kiedyś w jednym artykule napisałem, że wrócę tu, by rozwinąć temat. To dla tych, którzy po latach może się tu zapodzieją, powracam. Zresztą..., zbyt się tu urządziłem, by to zupełnie porzucić, i aby pominąć, że dobrze.
...
161.
Depresja jako patologiczna niezdolność do produkcji energii, a z braku lepszego mi słowa, siły życiowej na potrzeby własne, więc nie tyle do przeżycia tylko, co z tym egzystencji, jakkolwiek by złożyć, spełnionej, witalnej, a po nitce z tych słów gdzieś na końcu, mijając siłę i kołdrę na głowie, dojdziemy również do uśmiechu.
Uśmiech niech będzie "na końcu".
Lecz zanim..., jak sądzę, ten brak, zdrowiem idąc, powinien być uzupełniany - sam z siebie, przydając nadwyżkę, jak wyżej, nie tyle, że do życia właśnie, co z tym do naszego "na końcu".
Co dalej, nie uważam, że zawsze powstaje ten z czasem, a choćby w wyniku spotkanych wydarzeń losowych, które najczęściej, stwierdzę, jedynie popychają nas bezwolnie w nieuchronne - ten brak perpetuum mobile powinien być od dużych liter.
Więc idźmy, jak rak, tenże wewnątrz, gdzieś weń zapisany, czyha tylko, wychynąć, podrzucić przed nami, że dalej niczego nie będzie. Że guzik! Że to, co wykorzystaliśmy dzisiejszego dnia nie odnowi się na powrót na więcej, niż by zwlec się z rankiem na poranne siusiu. Ach, zniknie, zwieje od nas jeszcze tejże nocy!
W każdym razie brak taki zmuszeni jesteśmy uzupełniać sami, chcąc ciągnąć swe życie za włosy i w każdym też razie na siłę. I z tym dla naszego "na końcu"!
A tak myśląc, w paradoksie, depresja jest tutaj w możności zapewnić nam wcale po naszemu życie, idąc myślą, że jeśli na siłę choćby nie zmusimy się do jakiejś zmiany, brak nam na chwilę, co prawda, choć jednak, uzupełniającej, nic samo nam w serce nie skapnie. I weźmy przy tym, że zmiany te będą krzepiące, budujące i to wszystko za nimi, co może być z nich dla nas dobre...
Chwilowa energia wzięta ze zmiany, uwagi drugiej osoby, miłości. O mój Boże, tej to przede wszystkim! Wszystko, co na chwilę, a co daje nam to piękne "na końcu" i do następnego razu. Jakby to rozwinąć, depresja jest "dobra" dla leniwych ludzi, o ile odpowiednio tę ciągnąć za włosy.
Znaleźć te odpowiednie pod włosek ciągnięcia, na siłę ciągnąć, budować swe życie, by wciągnąć tę radość raz tylko, by znów, aby znowu, na końcu i raz, by dwa jeszcze!
A choć ucieszy nas ono tylko na kolejny dzień, na wieczór jedynie, na powrót nocą okrywając cierpieniem, nieważne! Jutro wymyślę coś znowu, potrzebuję szczęścia, potrzebuję śmiechu!
Zarobić na powód do życia..., być może.
I tak do "na końcu", ku w rogalik śmierci!
A przynajmniej nie będzie stąd czego żałować,
na końcu.