Translate

środa, 7 kwietnia 2021

71.

Ostatnimi czasy myśl mnie taka naszła, jak dalece mało było mnie w życiu. Może nie w życiu całkiem, co w rzeczywistości. Myślę, że może być to kwestia tycząca się większości z nas, zwykłych, idących ulicą ludzi, tak więc ją opiszę.

Odniosłem wrażenie, że krótko żyjemy, jesteśmy obecni w tym ciele, w tej rzeczywistości, w tym wszystkim, co widzimy przed oczyma. Ten świat jest jakby skrojony jedynie dla naszego ciała, które już machinalnie nauczyło się nas wyprowadzać "do" i "z" pracy. Nauczyło się nas karmić i w ogóle nas pielęgnować. Jest to świat naszych pustych w środku, snujących się ulicami ciał.

My zaś w tym czasie jesteśmy wszędzie indziej, a przeważnie w świecie piękniejszym, lepszym, bardziej słonecznym, gdzie mieszkania są tanie, albo mało nawet, nic całkiem nie kosztują. Uciekamy w świat marzeń, naszych snów, pragnień i wiary. I podczas gdy tutaj, na tym łez padole jesteśmy obecni tylko ciałem, duchem naszym, postrzeganiem i wszystkim innym oddajemy się uciechom w tych lepszych krainach utkanych z myśli, w końcu budząc się, by stanąć na czerwonym świetle, by zaraz ponownie uciec w kraj piękniejszych nas.

Tak dalekie, sądzę, to jest, że gdy nas o coś naraz zapytać, zatrzymać, chwili potrzebujemy, by do ciała powrócić ze świata, w którym wszystko się nam udało, zorientować się, gdzie doszliśmy, gdzie ciało doszło w zasadzie, bo te, będąc samowystarczalną, lecz tylko machiną, nie zastąpi nas w tak dalece skomplikowanej sytuacji, jak kontakt z drugim człowiekiem.

I jest to z jednej strony piękne, z innej przerażające, zastanawiające również, jak dalece nasz świat jest już od dawna wymarły, pusty, jak bardzo nikogo w nim nie ma. Kiedy idziemy do pracy, gdziekolwiek, mijamy, tak myślę, martwe powłoki, zaprogramowane, by iść w dane miejsce, jak każdego dnia, a potem wrócić z niego, omijając przy okazji rozpędzone auta. To, co żywe i komunikatywne, jest wówczas w swojej wymyślonej krainie, marzeniach, całkiem gdzie indziej.

Na końcu zbudzimy się z myślą, że w myślach swoich żyliśmy, a tutaj, do, nazwijmy, rzeczywistości, wracaliśmy tylko po to, by omijać co większe przeszkody i zepsute skrzyżowania bez sygnalizacji.

Nie, by było to, myślę, złe, jednak... już dawno opuściliśmy swe ciała.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz