Gdyby mieli Państwo wydać opinię na kongresie futurologów, dotyczącą tego, jak będzie wyglądał świat, społeczeństwo za, powiedzmy, jakieś 150-200 lat, jaka by to opinia była? Jak, patrząc na nasz dzisiejszy rozwój i prawdopodobieństwo jego dalszej kontynuacji, mogłaby wyglądać ówczesna, może nawet dalsza, nawet ostateczna, o ile by taka była, ludzka rzeczywistość?
Według mnie, w ogromnym skrócie, może nie za lat 200, ale kiedyś nadejdzie nieubłagany czas, w którym ludzie znaleźć będą musieli jakieś nieograniczone zastępstwo dla, i tak już nazbyt wyeksploatowanych jak na ich stan na obecny rok, surowców i idących za nimi energii. A nieograniczone być ono z kolei powinno, żeby chociażby nigdy już się nie martwić ewentualnym jej niedoborem w rozwijającym się świecie i mieć pewne fundamenty, na którym reszta technologii, a w konsekwencji i reszta ludzkiego życia się oprze.
Rozwijającym się jednak do pewnego czasu, myślę, że prędzej czy później społeczeństwo, jako całość, osiągnie taki poziom dobrobytu i technologii (choćby poprzez wspomnianą nieograniczoną energię, w dalszej przyszłości również konieczną syntezę surowców), że w nim, krótko mówiąc, zgnuśnieje, rozleniwi się, kapitalizm natomiast zdegeneruje, by z czasem całkiem, łącznie z pieniądzem pozbawionym siły nabywczej, upaść.
Sądzę też, że z czasem pod wypływem dóbr zdegenerują się państwa, bądź przynajmniej ich autonomia na rzecz jakiegoś, choć to pierwsze niekoniecznie, obopólnie wybranego, ujednoliconego, światowego rządu, od którego wspomniane dobra byłyby uzależnione, a od tych dóbr natomiast uzależniona by była cywilizacja, a to, czy tego rządu intencje byłyby dobre, czy nie, zależeć będzie od, co oczywiste, jego własnych planów, ale też od poziomu rozleniwienia się społeczeństwa poprzez dobrobyt. Będzie to wówczas swoisty szczyt cywilizacji, która z jednej strony nie będzie musiała nic robić, by egzystować, oprócz jednej rzeczy, o której za chwilę, z drugiej strony jednak poprzez ten swoisty "Eden" zgnije i przestanie być czujna, a z kolei poprzez wygodę- ufna, aż w końcu po prostu jej rozwój się zatrzyma, łącząc z następującym po nim bez wyraźnej granicy regresem, na rzecz samej, uciesznej, niewielką przesadą będzie stwierdzić- bezmyślnej egzystencji, którą, za pomocą luksusu, będzie można sterować, może poprzez umysłową, nieuchwytną niemal inwigilację lub kreowanie wizji, jak bardzo owy dobrobyt może być dorobkiem nietrwałym.
Tu, w dygresji, ewentualni przeciwnicy takiego rządu, a więc ówcześni asceci, jeśli żadne dobra ich nie przekonają, i tak narażą się na ostracyzm ze strony ogromnej większości społeczeństwa, która bać się będzie utracić, poprzez bunt garstki, swoje luksusy. A zatem, będzie to samorozwiązujący się problem.
Jednak wracając, tą ostatnią wspomnianą rzeczą, z którą będziemy musieli się uporać, będzie oczywiście poradzenie sobie ze śmiercią. Perspektywa wiecznego życia w tym samowystarczalnym, nieograniczonym świecie wydaje się być kuszącą. Kościoły przestaną być konieczne, zresztą o wiele wcześniej wyprze te, wraz z rosnącym, a zatem coraz bardziej tanim, w końcu nieograniczonym dobrobytem lewicowa myśl światopoglądowa. Minimalny pierwiastek duchowy zostanie wymieniony albo na dobra doczesne, albo na jakieś konieczne strzępki duchowości, która rozwiązać by miała wówczas aktualne, ludzkie problemy, jednak tylko doczesne, być może byłby to dalej sens nieskończonego życia w nieskończonym luksusie, może rozwiązanie problemu idącej za nim depresji, o ile z tą już gładko nie będzie potrafiła poradzić sobie medycyna, jak i przy okazji wraz z innymi ludzkimi wątpliwościami.
Gdzieś tam po opanowaniu energii, być może przydałaby się jeszcze jakaś globalna wojna, która, zebrawszy straszne żniwo, ale równocześnie stabilizując liczbę populacji, odciągnęłaby ludzi na jakiś, być może na krótki, ale i być może na wystarczający czas od myśli samounicestwienia. Potem, wraz z rozwojem dobrobytu i oczywiście wówczas już kontrolą urodzeń, takie myśli nie powinny przychodzić i nęcić, co, sądzę, podtrzymywać powinna wspomniana ujednolicona władza, która swe rządy właśnie na, jak pisałem, braku czujności i permanentnym, dającym jej poparcie dobrobycie, a zatem i na rozleniwieniu się świata oprze.
W moim odczuciu czeka nas zatem niby utopia, ale jak to zawsze z utopią bywa, jednak taka nie do końca..., bazująca na rozdwojonej pomiędzy chęcią uzyskania wygodnego dobrobytu, ale też i władzy, naturze człowieka...
Ciekawą futurologiczną koncepcję ludzkiej rzeczywistości zawarł Lem w książkach "Powrót z gwiazd" i "Wizja lokalna", polecam zainteresowanym zerknąć.
Jakie są natomiast Państwa zdania co do naszej przyszłości? Jak mógłby wyglądać szczyt naszej cywilizacji? A potem, jaką mógłby przybrać postać być może jej regres?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz