To jest dziwadło wszelkich czasów. Dość włączyć przeglądarkę, a tam od razu mryga cała paleta wszelkich wiadomości. A na górze samej, jakbym był tego ja akurat ciekaw, jakieś rzesze celebrytów i w parze z nimi głupkowate tytułu, jakby te stanowiły z nimi jedno, jakby miały być to wzajemnie uzupełniające się elementy, które mają mnie w zamyśle zaciekawić. I tak jeden krzyczy, że Bóg wie która już aktorka zmieniła kolor włosów, a drugi napiera, że inna z kolei ma drogą łazienkę, a fani przekrzykują się, na atomowych kalkulatorach spekulując jej cenę... Jakie to jest głupie i smutne, i śmieszne, i żałosne.
Żałosne jest, bo ja nigdy bym nie chciał sprzedać prywatności, choć nie..., może i znalazłaby się cena, za którą bym to zrobił. Zresztą wszystko jest na sprzedaż, a skoro tak, to wszyscy jesteśmy żałośni, a już na pewno ja, skoro to, co wyżej, napisałem. Jednakże nikt nie chce być głodny, a nikt nie nasyci się tym raczej, że zdejmą z twarzy jego nazwę "żałosnego". Zatem wolę być już żałosny i syty, bo na głodnego idei nie znoszę.
Ale zarazem jest to i śmieszne, bo obok prezydentów i wojny, i ofiar od bomb, nachodzą wielkie banery, a takie, jak "Katarzyna Glinka postawiła na mocną zmianę wizerunku!", albo "Fabienne Wiśniewska sama chciała przefarbować się na niebiesko.". Parodiować to w kabaretach, to jakby na powrót wracać do nieśmiesznych zgoła realiów wojen i zwłok za nimi gnijących. Samo broni się to już jako parodia tego świata. Zatem parodiować parodię..., jest to niesmaczne.
Smutne, bo jakże mało mamy w swoim życiu ciekawości, skoro tę upatrywać idziemy w kolorze włosów, a to pierwszej-lepszej z serialu... I tak trwamy, martwe skorupy, ruszające się po monitorze gałki oczne, poświęcamy życie, by czytać, jak jakiś typ chwali się selfie itd. Poświęcamy te chwile, które moglibyśmy ofiarować sobie, choćby na tę sławę i podziw gałek pozostałych, ale cóż znowu w nas jest takiego ciekawego... Nasze malowanie włosów jest mniej zajmujące, podobnie, jak nasze selfie itd. Nasze imię jest mniej warte, a widok sprzed lustra niegodny kliknięcia myszki. Gdybyśmy tylko mieli więcej oglądających nas oczu, choćby te należały tylko do nas samych..., już to by wystarczyło.
A głupie, nie wiem, głupie to jest jakoś w tej całej zupie emocji. Ona sama jest głupia, jakoś to jest wszystko bardzo głupie, ale w sumie już nie mam pojęcia, dlaczego. Być może dlatego, że sam jestem ze wszystkimi w tym świecie, jestem jego częścią, jestem zatem nim samym, całkiem przesiąknięty. Jesteśmy wszyscy- w świecie oczu, sukienek i życia życiem innych, i w świecie śmierci, gdzie na końcu płakać będziemy w niebogłosy, że pamiętamy wszystkie imiona gwiazd z "Na wspólnej", kolory włosów, że życie trwoniliśmy na obliczanie cen ich łazienek, a zapomnieliśmy własnego widoku sprzed lustra.
Choć, gdyby to odstawić, zamknąć, wyłączyć prąd, to cóż by pozostało... Ot, etat, sen o marzeniach i chwila pustki bez prądu...
Signum temporis
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz