przepraszam, za często Ciebie nie widzę. Jesteś tu, patrzę..., naraz wszystko znikasz. A choćbym widział, jak dawniej, nic z tego już nie wynika (choć czasem myślę, za mało Cię fakt ten obchodzi). Mój samochód zgasł, a moja miłość życia..., nieważne. Mój drogi Czasie, zapomniałem nawet, jak było w przedszkolu. Chciałbym, a w zasadzie... mógłbym się teraz po cichutku napić, najlepiej jabłkowego soku, to pod drzewem, i żebym zobaczył staruszka, starą rakietę i mojego misia. I, Drogi Czasie, mógłbym tak godzinami. Mam nadzieję spełnić kilka marzeń z życia. Choć dziękuję Ci za te, co przyszły.
Że nie dałeś na zawsze się w coś przyzwyczaić. Że cofnąłeś ręką, i wszystko zniknęło. Że musiałem z Tobą zaczekać pod drzwiami, choć z Tobą szczególnie nie lubię. Że dałeś w swój rękaw się szczerze wypłakać, choć miałem pod nosem chusteczki... Że wszedłeś, by potłuc mi zdjęcia...
Pamiętam drzewo, na które się wspiąłem, choć zwykle to nic nie pamiętam. I bardzo kiepsko się uczę. Mój Czasie, choć, musisz przyznać, jestem niezgorszym wcale filozofem. I wcale najlepszym poetą.
I, proszę, pamiętaj jeszcze, że nie lubię ludzi. I dni, jak powyższe się zmienia.
Szczególnie dziękuję, że jesteś. To nonsens, życzę długiego Ci życia. Pamiętasz mnie lepiej ode mnie (i ja Ciebie również pamiętam). I nadal tego się boję.
Dziękuję Ci za przyjaciół. I za twą niemą opiekę.
Szczerze dziękuję, że jesteś, że się nie lubisz odzywać. I że się nigdy nie zmienisz(?). Przyjdź do mnie w czas w moim świecie, to z czasem. A kiedy (kiedyś) odejdziesz, to pozwól się jeszcze pożegnać.
I wiedz, jesteś prawdziwy dla mnie niebo bardziej, niż wszystko co inne na Ziemi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz