Powiedzmy prawdę, dochodzić możemy po prostu po łebkach, dochodzić można z cicha pęk, czasem w cudzysłowie (bo "w cudzysłów" dochodzą idioci), lecz przy tym w naszej kulturze uchodzi jednak, by dojść gdzieś do czegoś naprawdę. "Patrz, on doszedł do czegoś w swym życiu." "Dojdź także do czegoś na końcu." Dokąd? Tego nikt nie chce na końcu powiedzieć. Na tym właśnie końcu.
Więc ja powiem tutaj, że mi, to również "tak naprawdę", czasami wystarczy dojść tak po prostu do siebie...
A zresztą... dochodzić, Drodzy Państwo, winno się solidnie, najlepiej tak do końca, a jednak nie wypada dochodzić nad wyraz przesadnie, bo wkrada się w to słowo już jakaś niegrzeczność. Niestosowność może... Nie wszystko należy powiedzieć... Czasami coś przemilczeć warto, być może..., a niekiedy obejść, wręcz polawirować, lecz i tak, by nie narazić się na wielokropek "Coś kręcisz...". W każdym razie... dochodzić wypada po prostu ostrożnie. "Trochę ogłady!", ktoś powie.
Ach, ileż pułapek jest w jednym tym słowie!
Dochodzić nie należy również nazbyt długo, by nie posądzono nas o marazm, lenistwo. Miernotę życiową. "Nieudacznik", mówimy. Ale... dochodzić tym gorzej jest przesadnie szybko, podejrzanie jest dochodzić zbyt często samemu, nie wypada dochodzić w tym samym pokoju. Snobem jesteś, dochodząc też nazbyt poważnie.
Nie uchodzi dochodzić po łebkach, to było!
Dochodzić do sedna, dochodzić do prawdy, dochodzić wypada do samego celu. "Dojść do zwycięstwa", powiemy, ale raczej nikt nie będzie nam kazał dochodzić podobnie do kłamstwa. Do kłamstwa najczęściej się dopuszcza, w kłamstwie najczęściej się babrze, by ktoś inny mógł się kłamstwem najczęściej obrzydzić.
Dojść można "do...", "z...", ale nigdy "o...", chyba że o czasie, a w ogóle to wypada wcześniej troszeczkę pochodzić, choć w końcu, myślą Staffa, i tak "zawsze się dochodzi gdzie indziej, niż się chciało", więc po co w ogóle to wszystko? I jak warto chodzić po lesie? Zresztą w tym słowie kryje się pewna elegancja, poetyckość. Nie chodzi się przecież, jak kot z pęcherzem i nie widuje, by chodził ktoś z wywieszonym ozorem! Dość! Dojść..., bo zresztą... i tak się zawsze gdzieś dojdzie i nie na manowce, bo tam można tylko zajść. Powinienem już kończyć, mamy koniec dnia, a czy do czegoś doszedłem? I kiedy dojdzie herbata?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz