A gdybym miał dać sobie, młodszemu, jakąś dobrą radę, nie nastawałbym na tą nachalnie za mocno, bo pewnie bym zaraz zapomniał. Albo i źle zapamiętał, zrozumiał albo jeszcze..., w każdym razie bardziej przypominałbym sobie o samowystarczalności, przede wszystkim właśnie o koncepcji domu. Choć z pewnością bym w nim się nie zamknął, bo też, Boże, ileż można patrzeć na te same, a choćby na niebieskie ściany i na liście wchodzące zza okna. I byłaby tam jesień, odrobina wiosny..., to zresztą teraz nieważne. Lecz jednak, starałbym się wytłumaczyć, że jest to na końcu jedno w świecie miejsce, które zawsze pozostanie dla mnie jedynie otworem, a to siłą rzeczy. Że mogę zdecydować, kogo za drzwi wpuszczę i kto ma się w moment wynosić. Zupełnie na dobre. Gdzie przestawić mebel i jakie mają w nim wisieć obrazy, i liście..., to znowu, i że nikt mi nie może zabronić... I myślę, zbyt rzadko przypominamy sobie o tej ważnej kwestii. Zbyt rzadko, a to najczęściej, kiedy jest nam pięknie i pięknie jest także na świecie, kiedy świeci słońce i w ogóle to same uśmiechy...
Więc gdybym miał dawać sobie jakąś radę z życia, nie robiłbym tego za często, nachalnie za mocno, to przy tym, na końcu zaś siebie przytulał. Chociaż jedną może, oszczędziłbym sobie całkiem sporo czasu, gdybym w czasie deszczu nie pożyczał od innych non stop parasola, pytając o schronienie na noc. To tak, jakby wzejść miało z rana jakieś wielkie słońce...
I świecić do końca świata.
https://youtu.be/r1CM68Z3z0A
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz