Jakże, myślą Państwo, mogą powstać myśli? A chodzi mi o sam proces, a tak, że naraz zaczynają Państwo myśleć, to nad byle kwestią, cóż się wtedy dzieje w naszej głowie? To ciekawe, gdyby opisać, czy można powiedzieć, że ja, to ja sam coś wymyśliłem, że ja, nikt inny, ze składowych równania wyekstrahowałem płynące z niego wnioski?
Zastanawiając się nad tą kwestią, a i przyglądając przy tym samemu procesowi zastanawiania, doszedłem takiego wniosku (lecz też pytanie, czy JA doszedłem w istocie), że wygląda to, jakobym wrzucał do umysłu różne składowe, kwestie, które wiem o danej sprawie, w tym emocjonalne, po czym on sam już podawał mi gotową odpowiedź, ubierając automatycznie tę w słowa. Nie potrafiłem nigdy zaobserwować, jak kształtuje się sama myśl, jak z części na nią się składających, pochodzić ma sam wniosek. Nie potrafiłem więc opisać nigdy, jakby czernią było, tego, co jest pomiędzy. A mając to na względzie, dalece nieprecyzyjnie jest mi powiedzieć, że, w istocie, nie kto inny, jak ja stworzyłem swe myśli, co tyle tylko, że ja powstanie tych zainicjowałem pragnieniem, wkładając do umysłu, jakoby do fabryki, wszelkie części interesującego mnie równania. I słów na końcu nie wytworzyłem, sądzę, po prostu zaczynając, jakoby znikąd, mówić gotową, wymyśloną, jak wyżej, odpowiedź.
Obserwacja ta jest dalece chałupnicza, metaforyczna, wiem, próbująca oddać uczucie przy powstaniu myśli, uczucie indywidualne, jak też się przekonałem, jedno z licznych odmiennych u innych osób. Rozwinięciem jej jest poniższy artykuł, tyczący się umysłu. Zaś Państwa zachęcam do, a choćby takiego chałupniczego właśnie zastanawiania się nad tematem, wnioski podając w komentarzu.
Więc..., jakże powstają myśli?
https://sceptyknadrzewie.blogspot.com/2021/12/89.html
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz