Żałują czegoś Państwo w swym życiu? Czegoś, co można było, co powinno się zrobić może, ale jest już na to, możliwe, że o wiele za późno?
I czy myślą nieraz Państwo, że źle wykorzystali życie? Że miało ono przybrać inną barwę całkiem, inaczej się potoczyć, że miało to wszystko zupełnie inaczej wyglądać?
Żal, tak myślę, to kojące uczucie. Ciche, delikatne, a jednak głębokie. Za żalem nic się, zdawać by się mogło, nie kryje, jest tam zawsze ciemno i nigdzie ta ciemność nie prowadzi. Żal w końcu uspokaja, w żalu można się położyć i spokojnie zasnąć, tak, jakby nic już wartego uwagi nie miało się więcej nam zdarzyć.
A potem żal zamienia się w obojętność, w apatię nawet, a patrząc na świat, ma się wrażenie, że mija nas małej wartości film. W końcu jego wartość jest już tak mała, tak znikoma całkiem, że lepiej jest go wyłączyć, ot, zgasić, a jeśli tylko znajduje się coś dalej, za tą z żalu wyrosłą ciemnością, za którą przecież i tak nic na nas nie czeka, choć tylko prawdopodobnie przecież, warto się tym zająć...
Jednak... i nieraz, trzeba przyznać, z żalu wyrastają największe dzieła sztuki, a w zasadzie..., ten, opisany tu, jest pewnie jednym z ponad siedmiu miliardów jego ludzkich wersji.
Zatem na pewno każdy z Państwa ma swoje przemyślenia co do tego uczucia. Jeśli w istocie, zapraszam do podzielenia się nimi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz