Translate

niedziela, 2 maja 2021

78.

Nadzieja, nadzieja, nadzieja, na końcu upadek Ikara. Tak jest zwykle, nie zawsze, a bez niej ten nie wzniósłby się ani o centymetr w powietrze.

Spójrzmy na historię, filozoficznie mówiąc, na człowieka, spójrzmy jak ten, im mądrzejszy, im bardziej świadomie patrzeć musiał na gnijących krewnych, tym, w całkiem jednak pierwotnym strachu, uciekał się też do nadziei...

A potem to już powstały całe aglomeracje bogów, świątyń i aniołów z pierzem, a im to bardziej wszystko wymyślne, skomplikowane, oprawione w tomiszcza, tym bardziej wydaje się jakieś takie mądre po drodze, jakieś prawdziwe, może słuszne, niczym gruba książka w twardej okładce za szklaną gablotką, a to jeszcze, dajmy na to, w bibliotece.

A jeśli tę odebrać, powiedzieć, wytłumaczyć, naraz jest sprzeciw, płacz i zgrzytanie zębów, samotność i pustka jako że nadzieja właśnie jest tym, co na końcu zawsze pozostaje, gładzi nas po głowie, pociesza- ostatnim namaszczeniem. A choćby cała rodzina naraz odeszła, każda przyjazna dusza, choćby sprawa z góry skazana była na stryczek, nadzieja trzymać nas będzie w garści, składać po kawałku, popychać do kolejnego, beznadziejnego dnia, w którym oddychać będziemy obietnicą gruszek na wierzbie, obietnicą złotej trąby i tego, że cały wokół niesprawiedliwy wszystek na końcu runie w paszczękę sprawiedliwości, smagany w tyłek przez rozsierdzone diabliki.

...

Nadzieja jest pokarmem, zwykle ubogich, a na końcu wszystkich, bo przed śmiercią i tak wszyscy jesteśmy ubodzy i bezbronni. Nadzieja jest też polityką, bo i wzbudzając ją odpowiednimi akordami, przelewać możemy spragnione obietnicy masy, jak to nam w duszy gra i diabeł z aniołem podszeptują. Nadzieja to władza, bo i jak wygodnie bezbronnemu chłopu naszkicować wizję rajskich niebiesi, o ile tu, w życiu, tyrać będzie aby na pewno z werwą, potem na czole i w takt kościelnej muzyki, i oczywiście do końca tego, co mu zostało, widoku pola sprzed oczu.

A i nam dzisiaj, zobaczmy, jak źle by było bez nadziei. Jak dalece przypominamy tego chłopa sprzed lat. Ot, powiedzieć nam, że życie i wszystko w nim, co złe i plugawe niczemu nie służy, a niebo i podziemia równie wobec nas są obojętne i tyleż samo nam życzą, co czarna dziura, która bez mrugnięcia okiem pochłania kolejne połacie planet. Toż usłyszeć to, to równoznaczne z powieszeniem. Myśl, że nic niczemu nie służy, nasze życie nie ma naddanego sensu, a po śmierci nie miód nas w istocie czeka w pucharze podtykanym przez seksowną anielicę, a pustka bez wyrazu i określenia.

Gotowiśmy uciec w najbardziej surrealne aberracje, byle dawały nadzieję, że nie cierpimy bez powodu.

Na końcu już, jak to zebrać, wyjdzie na to, że przeważnie to, co trzyma nas przy życiu, co składa i gładzi, jest nie więcej, niż kłamstwem, ułudą, polityką, obietnicą, byśmy, póki jeszcze dychamy, nie uciekli w pustkę, do "upragnionego Boga", a orali ziemię, mając gdzieś po cichu w głowie wizję lepszego, zdrowego życia.

...

Z drugiej jednak strony, gdyby nie nadzieja, dalej siedzielibyśmy w jaskiniach, nie próbując sięgnąć już teraz kapryśnie po to, co nakreślone w marzeniu.

Nadzieja to, jak wiele wyżej, również i pocieszenie, a w tym smutnym, jak... świecie nieraz tego tylko jednego pocieszenia nam, kroczącym zamgloną ulicą, potrzeba, byśmy wspięli się tak wysoko, gdzie, będąc w dole, można by sądzić, że nie da się oddychać.

Co Państwo o nadziei naszej myślą?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz