czwartek, 15 grudnia 2022

157.

Budzisz się sam, zupełnie do szpiku sam, a choćbyś sam tam nie poszedł, bo "Nigdzie bez Ciebie nie pójdę!", to nie ma tu obok nikogo. Jest ciemny i wielki las, choć nie odczuwasz w nim zimna, jest..., wydaje się lodowaty. I światło spomiędzy liści. Jak pierwsza spółgłoska "wschodu". A druga - że coś będzie dalej. I że to jeszcze nie koniec... 
I rdzawe nad Tobą liście, to jesień.

Idziesz, a myśląc o ważnej osobie, wydaje się to ani dobre, ani też złe tak do końca. Więc że zupełnie nijakie. Puste. Jak szansa, że jeszcze ją spotkasz, że kiedyś i ona tu dotrze. W zasadzie, powiem Ci, neutralność - to dobre w tym miejscu słowo. Ono przeszywa to miejsce. Apatia, może... I szepcze..., w zasadzie z szeptem się bardzo kojarzy. I że coś szepcze w twym sercu. To ona?

Lecz idziesz, więc... Więc tak, idę. A kiedy widzisz, że kręte buki i klony mieszają się z drzewami, których nigdy jeszcze nie spotkałeś, czasami..., ale to tylko niektórym, i tylko o właściwym czasie... Widziałem malutką kawiarnię. Drewnianą. I z szyldem (nie jestem go w stanie odczytać)! I ciemną, z bluszczem, o dużych bez firanek oknach. W środku podgasłe już lampy (domyślasz się pewnie, że nigdy nie zgasną do końca). I było tam nad wyraz cicho. Że wejdziesz, "Jestem tak strasznie samotny!", a wtedy, jak znikąd, latający dzbanek naleje Ci soku do lądującego w mig kubka. To wszystko. Twoja ostatnia kawiarnia. To miejsce, gdzie żegnasz się z ludźmi, których będzie Ci szczerze brakować. W zasadzie... to kłamstwo. Żegnasz się tylko z wspomnieniem. To materializuje się, i to jedynie na chwilę, jakby kłamstwo właśnie, byś mógł się z nim trwale pożegnać... - Nie wierzę w to! Jest w tym coś bardziej szczerego... Nieważne. A potem... idziesz, nie zwracasz uwagi, jakby nic nigdy tutaj nie było. Ostatni sok jabłkowy. A jest to też miejsce, gdzie wspomnieniu danej osoby możesz oddać serce. A ono weźmie je i zaniesie wprost do niej, prawdziwej, choć nie wiem, co potem się zdarzy. Wierzę..., chcę wierzyć, coś całkiem się zdarzy dobrego.
To miejsce, gdzie możesz się przyśnić. Strącić książkę z półki, zatrzymać zegarek... Ostatnie "I będę tęsknił." i kropka na końcu zdania.
...

W każdym razie, muszę iść. A drzewa, tych jest tu pod niebo więcej, rzednieją naraz. A poza ich jesienne liście... wchodzi światło. To ciepłe i, jakbyś miał nim oddychać, przesłania Ci oczy. To wschód. Ostatnia litera wschodu. Światło..., zasłania mi drogę. To też jest może nieprawda. Ostatnie, co widzisz..., to nie mam bladego pojęcia.

I nie wiem, jak to się skończy.
Ani też dokąd prowadzi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz