środa, 9 listopada 2022

147.

Jest pewien sposób, jak można pożegnać swych bliskich. Aby nie przedłużać, to w nocy, należy otworzyć okno i wyjąć zapałki. A najlepiej długie, dadzą więcej czasu. Nie świeczkę, broń Boże, to sztuczne i miałkie przedłużanie światła, skrobanie pazurkiem i chciwe czepianie się życia, a choćby straconej osoby. O latarce nie wspomnę, zwiastująca cudzysłowie profanacja. A my to robimy naprawdę. Tak też w nocy, przy zapałce i szeptem, mówmy to wszystko, co myśleliśmy o naszej osobie. Mówmy to, co chcieliśmy powiedzieć, co miało pozostać w ukryciu, o co mamy żal, to także, a z grzeczności, dla uczciwej treści - i za co jej dziękujemy. A zawsze się coś tam znajdzie. W każdym razie, ma zostać po wszystkim pustka, dym jeden z zapałki. Pożegnanie relacji, bo choćbyśmy prosili, nigdy ta do nas nie wróci, odeszła, jak my odejdziemy, zostawiając po wszystkim wspomnienia. I dym wypalonej zapałki. 
To może być przepiękny pogrzeb, zapalmy więc jeszcze jedną, wypalmy je do dna pudełka... A kiedy się skończą, nie miejmy nic do powiedzenia. Już nigdy do nas nie wróci. Jest listopad, odetchnijmy zmrożonym powietrzem.
I zamknijmy okno.

I płaczmy po niej, to choćby latami, to po niej i za nią, lecz nigdy nie do niej. Nie miejmy, krzyżując, jej w sobie. Bo patrząc, jak gnije, w zgryzocie zabierze nas z sobą.

Też ważne na koniec, nie żegnajmy w ten sposób żadnych żywych ludzi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz