Jedyne, co było z grubasów, to rozum niespożyty pracą. A o czym myślały grubasy? Myślały o młodej Alicji. To często, a w zasadzie - odkąd zapomniały chodzić, to całkiem myślały już o niej bez przerwy. Alicja chodziła po domu, krzątała się zewsząd, na głowie i w kuchni. W łazience i w drugim pokoju (zapomniałem w zasadzie, jak on właściwie wyglądał). Naraz nurkowała do jednego głowy, to kupić mu śmieszny melonik, to żeby wyjść zaraz i podnieść, i wsadzić do ust mu sklejoną z podłogi landrynkę (i nigdy się to nie udało, bo była sklejona za mocno). W zasadzie, czego nie mogła Alicja - opuszczać grubasów mieszkania, ale, ale... przecież - tego też nigdy nie chciała. Była Alicją grubasów. I resztę, co sobie Państwo wymyślicie, z pewnością też miało swe miejsce.
Ach, te kochane grubasy...
Brzydota, ohyda, i zupełnie nie spostrzec mi było, jak zaczopował się jeden w bezdechu i który w zasadzie z grubasów. Jak zapomniałem o dużej literze w imieniu?! W imionach grubasów. No jak, bo, pamiętam, że mieli ci jakoś na imię...!
Nieważne, bo kogo obchodzą grubasy.
Wiadomo jednakże, ostatni miał zdechnąć tej nocy. To krztusząc się chrupkiem w swej myśli, skrzywił się naraz, spadając z fotela, a może to grubas z wersalki..., otwierając, jak wszystko w tym domu, sklejone od potu powieki, i kwiląc ochryple Alicję. Och, Alicjo...
...
Zbudzony we względnie ohydnym nastroju, podrapał się w brodę, dreptając powoli na wagę. Schudł dobrze i setny kilogram, czepiając się już niedowagi. Rozwinął okno i ujrzał zaczarowany świat - nie pamiętam, jak ten dokładnie wyglądał... Grubas... Ubrał się w nową koszulę, był zawsze przygotowany, i pacnął zaczarowany budzik (budził go zawsze przed czasem) - i przypominał Alicję. I minął w złoto oprawione zdjęcie, zdjęcie ze złotą Alicją. Musnął. I sprawdził też skrzynkę na listy, pusta (Och, grubasie...). Założył nowiutki kapelusz i dreptał już w słońcu do pracy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz