poniedziałek, 4 lipca 2022

115.

Zatem, myślę, koncepcja miłości nie jest taka prosta. Zbyt łatwo można popaść w egzaltację, a idąc za nią, w utarte frazesy. Więc jakby to mogło być, nie chce mi się wierzyć, mówić, nie przypuszczam, bym do czegoś doszedł. Ale tym razem i dobrze, że gdzieś to, a choćby tu, zostanie, porównałbym ją do otwartego serca. To poczucie, więc próżno dopatrywać będzie się w nim szczegółów, a choćby spójnego wyniku. Lecz jest tak, kiedy ludzie, z którymi spędziliśmy lwią część życia, zdają się nam ważni, lecz nic bardziej ponadto. Ot, ważne dla nas osoby. Ważna osoba. Cóż to? Dużo, to wobec całej reszty, całkiem mi obojętnej. Martwej, pustej, najlepiej o tych samych twarzach z gdzieś tam, lecz nieważną już dla mnie myślą, że są to równi mi duszą ludzie, miast kukły i słupy telegraficzne, przez które przedzierasz się w zatłoczonych sklepach. To już jest bardzo dużo. To jest, że z wszystkich tych telegrafów, słupów, latarni, te świecą znacznie mocniej, a w nocy, jak dodamy nad nimi nieco liści, zwykły tworzyć piękniejsze obrazy, w sam raz do dobrego zdjęcia. To coś, jak latarnie sodowe pośród mętnej, blado-elektrycznej bieli. Gdzież w tym jaki romantyzm? To istotnie dużo.
Wiesz, sugerowałbym, otwarte serce to jednak znacznie więcej. Jest, jak książka, co czytasz ją dziesiąty raz i wydaje ci się, że jesteś tam w niej, w środku. Dochodząc tu, nie potrafię napisać, czym to w zasadzie jest, zatem i pierwsza część tego tekstu jest całkiem niepotrzebna. Ale, ale, też cieszę się niezwykle, że mogłem tu dotrzeć, choć nijak nie pasują mi, jak te wyżej, zresztą żadne metafory. Brnąć w to dalej, popadnę w egzaltację, już babram się we frazesach. Zatem jest to jedyny tekst o miłości, mający to tylko przekazać, gdyby ktoś kiedy czytał, że żaden tekst o miłości, wedle mego czucia, nigdy nie powstanie. Nie dowiemy się, czy była na zawsze, czy najpotężniejszą, czy pachnąca i czy skończyła się szczęśliwie. I nikt nie będzie wiedział, czy byłoby to ważne, czy nie. Ale cieszę się, w środku się cieszę, że mogłem to napisać, a jako że dalsze pisanie, czuję, byłoby niepotrzebnym przedłużeniem tego, co kończyć powinno idealnie już poprzednie zdanie, tak zakończę go po prawdzie nic nie kryjącym wielokropkiem, bo też, to do czytelnika, zarzekam się, nie miałem nic do ukrycia...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz