środa, 7 kwietnia 2021

7.

Kiedy byłem małym dzieckiem, napotkałem w telewizji pewną dziwaczną bajkę (całkiem tytułu sobie nie przypomnę), której pewna scena wówczas mnie nie na żarty przestraszyła.

Dziś, wróciwszy do niej wspomnieniami, oczywiście się jej świadomie nie boję, może rozumiem, co mnie w niej aż tak wiele lat temu zaniepokoiło, ale, kiedy dziś się jej w wyobraźni przyglądam, nie odczuwam, co ważne, świadomie strachu. Jednak po dziś dzień gdzieś głębiej, wbrew mojej woli, pomimo, że dziś, jak pisałem, świadomie ("świadomość" jest tu słowem kluczowym, stąd tak często je powtarzam) się jej nie boję, a zatem w sposób pozornie nieumotywowany, o czym za chwilę, odczuwam, myśląc o tej bajce, niepokój, pewien profilaktyczny dystans. Choć scena z niej mnie już, może mojego logicznego, świadomego umysłu, świadomego mnie, dzisiaj nie przeraża, może nawet i z lekka śmieszy, i tak wywołuje ona, wbrew logice, wbrew obecnemu memu do niej podejściu, emocje niepokoju, tak, że, sądzę, gdybym obejrzał w nocy z kilka konkretniejszych horrorów, po czym z powrotem wspomniał tę nieszczęsną kreskówkę, mój wewnętrzny niepokój zmieniłby się w całkiem realny, paniczny strach, również wbrew logice, wbrew mojemu, znowu to ważne słowo- świadomemu, umysłowemu jestestwu...

Aby wytłumaczyć ten problem, być może można sięgnąć do takiego, choć oczywiście teoretycznego, wyjaśnienia- w którym we wczesnej młodości, kiedy stanowimy całkiem białą, pustą, gotową na życie kartę, nasz umysł chłonie bezkrytycznie wszystko, co do niego dotrze, zapisując to w być może, nazwijmy, w podświadomości, która z kolei po latach stworzy naszą nieświadomą zaistniałego procesu osobowość, świadomość, a więc w konsekwencji i nas, na równi z naszymi poglądami na świat, ba, może wraz z naszym światopoglądem lub chociaż z tendencjami do opowiedzenia się bardziej za danym, i to wszystko pomimo naszej świadomej woli, pomimo późniejszej sytuacji życiowej, najczęściej pomimo późniejszych doświadczeń...

Zastanówmy się już w tym momencie, jak można by to było wykorzystać, choćby właśnie w bajkach, już na tak wczesnym etapie kreując późniejszą osobowość...

Jednak na razie, przykładowo, pomyślmy, jeśli młody umysł doświadczy patologicznego krzyku rodziców, w podświadomości, potem w pierwszych zalążkach osobowości zapisze związane z nimi uczucia- zapewne to będą strach, cierpienie, smutek, być może reakcje obronne tj. agresja, które następnie ukształtują nasze cechy, naszą osobowość, a zatem samych nas, wbrew naszej świadomej ingerencji, może w dalszych latach wbrew świadomemu sprzeciwowi. Po latach, jeśli tak doświadczona osoba miałaby, powiedzmy, piękne życie, kochającą żonę, męża, to i tak czułaby, nawet pomimo swej woli, te pierwsze, zapisane głęboko w niej emocje, chociaż jej życie absolutnie nie dawałoby oznak, by miały się te pojawić.

Być może dlatego ludzie miewają depresję, choć nie są w stanie znaleźć w swym obecnym życiu jej przyczyn, a nawet jeśli, nie mogą świadomie skutków tych wyrugować... i choć te życie nieraz wygląda, jak z bajki do pozazdroszczenia.

To dość przerażające wyjaśnienie, jako że skłania nas, by stwierdzić, że nasze życie, emocje, a w konsekwencji i samopoczucie, zachowanie, słowem- my w dużej, najbardziej podstawowej mierze nie wynikamy z naszej woli, a z nieświadomych pokładów, które za młodu wchłonął, zapewne do podświadomości, bezkrytyczny umysł i uznał je siłą rzeczy za prawdę. Wróćmy do tej bajki. Mogę sobie mówić, że mnie nie przeraża, nawet śmieszy, i tak, wbrew mej woli, wbrew memu obecnemu na nią poglądowi, mało, wbrew zrozumieniu sytuacji, będę się jej obawiać. Paradoks wolnej woli i powód, dlaczego każdy powinien się sto razy zastanowić, zanim zostanie rodzicem.

Zatem często to, czy będziemy szczęśliwymi ludźmi, w jaki sposób patrzeć będziemy na świat, a zatem być może nawet nasz wspomniany światopogląd zależeć będzie- nie, jak sądzimy, od nas, a od doświadczeń, które wówczas, wbrew naszej woli, nasz umysł, może podświadomość uznała za prymarne, rzeczywiste..., decydujące, bo pierwsze. Ot, psychologiczny determinizm.

Na końcu wyobraźmy sobie jeszcze jedną sytuację. Mamy dwóch dorosłych facetów. Jeden pochodzi z dysfunkcyjnej rodziny, która za młodu się nad nim znęcała. Jego umysł w podświadomości zapisał w nim smutek, cierpienie, ale też i agresję, jako ewentualną reakcję obronną, które następnie ukształtowały jego nieświadomą zaistniałego procesu świaodmość. Nastąpiło to bez jego woli, był bardzo małym dzieckiem, a po latach, wbrew jego dość szczęśliwemu, przynajmniej pod względem materialnym, życiu, te emocje również na niego wpływały, kształtując nieświadomie jego zachowanie, bądź też i świadomie, z tym, że nie był w stanie nad nimi zapanować, rozeznać się co do tych źródła.

Mamy też drugiego faceta, pochodzącego ze swoistego "Edenu". Z pięknej, radosnej rodziny, która zapełniła białą kartę jego umysłu równie pięknymi wzorcami. Jednak ten po latach dostał się do destrukcyjnego towarzystwa, które działało na niego oczywiście równie destrukcyjnie, aplikując choćby agresję, ale był to już czas, gdy on, jego świadomy umysł, mógł krytycznie zaoponować, odejść, słowem, mieć własne zdanie.

Obydwaj ci faceci zabijają. Zabijają w barze, pod wpływem kłótni, bez specjalnych motywów. Z tym, że u pierwszego agresja stanowiła naturalną reakcję obronną, która działała ponad nim, która była jako nieświadomy, głęboko zapisany program, stanowiący teraz reakcję warunkową, który jego młody wówczas, niewinny umysł bezkrytycznie przyjął za młodu.

U drugiego ta była wpojona z jego własnej woli i pomimo jego własnych krytycznych pokładów.

Czy obaj, pomimo takiego samego skutku, ponoszą równą winę, zasługując tym samym na tę samą karę?

Jak Państwo widzą tę sprawę i na ile nasza osobowość, my sami jesteśmy wykreowani poza naszym udziałem? I czy tak mógłby wyglądać właśnie determinizm?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz