piątek, 9 kwietnia 2021

74.

Jak Państwo sądzą, czy Hitler powinien być w piekle? Pytanie, myślę, zaczepne, ale jak dobudować do niego jakąś teorię, naraz, wydaje mi się, staje się ono nie do końca oczywiste, bo przecież na samym początku aż ciśnie się na usta odpowiedź, że, w istocie, w piekle być ten powinien.

Ale jednak, zakładając na wstępie, że z jednej strony pośmiertnie jawić się będzie piekło, miejsce bólu, miejsce grzesznych ludzi, z drugiej raj, czyli miód i tanie mieszkania, jak powinna wyglądać selekcja, a w dodatku nawet, czy, według Państwa, w ogóle powinna jakakolwiek być?

Czy nasze uczynki doczesne powinny być oceniane pośmiertnie? Wydaje mi się, jakąkolwiek ta ocena by nie była, stanowić będzie nie więcej, niż wynik maturalny, często i grama niewspólny z naszą rzeczywistą wiedzą, potencjałem, w końcu z umiejętnościami.

Spojrzeć wystarczy, że za każdym naszym czynem, bohaterskim, czy diabelskim iście, stoi cała historia, często niezależna od nas, od której to często, a nie bezpośrednio od nas, zależy, czy taki, nie inny czyn, popełnimy. Patrząc na prostym przykładzie, nietrudno wywnioskować, że jednostka wychowywana w toksycznym, brutalnym środowisku, zmuszana do walki o byt, nie będzie najpewniej w przyszłości oazą spokoju i buddyjskim mnichem, choćby przez przyjęte za młodu nawyki, które umożliwiły jej to, co na końcu, po wszystkich świętych frazesach, najważniejsze, tak więc przeżycie. Zatem, czy powinna ona odpowiadać przed jakimś świętym sądem za czyny, do których, jakże często, zmusiło ją życie, a przed nim łut szczęścia?

Rodząc się, nie mamy pojęcia całkiem o niczym, jesteśmy jak pierwsi ludzie w biblijnym raju. Ot tak, naraz wepchnięci zostajemy do danej społeczności z danymi zasadami, wzorcami moralnymi, które od najmłodszych lat wytyczać będą nasze postępowanie. Trudno zatem wymagać, że naraz przeciwstawimy się wszystkiemu, co, prawdę mówiąc, nas stworzyło, uformowało, nadało imię, kierując się na jakąś zobiektywizowaną, świętą ścieżkę dobra, tym bardziej, że ścieżki takiej nie ma, albo inaczej, jest tych samozwańczych tak wiele, że nie idzie się połapać, która jest prawdziwa. Toż nawet niekiedy zabójstwo w imię wyższych idei bywało uświęcane.

A piszę to po to, by zwrócić uwagę, jak dalece utarta koncepcja sądu ostatecznego, piekła i antagonistycznego raju jest, sądzę, prymitywna, a od której, w naszych marzeniach, spodziewamy się permanentnej wręcz sprawiedliwości. Nie mogę sobie wyobrazić, jak dalece niesprawiedliwe właśnie musiałoby być ocenianie człowieka po samych jego czynach, nie zważając całkiem na historię, realia, psychikę często, w których te mogły się zagnieździć, a następnie wyrosnąć, ujrzeć w końcu światło.

Jeśli zaś, przeciwnie, by wziąć to wszystko pod uwagę, to nagle, zdaje się, nie sposób ocenić jednego czynu, bo za nim trzeba byłoby i ocenić człowieka, potem i rodzinę, dalej kulturę, w której się wychował, jeszcze dalej jego psychikę, chemiczne perturbacje w mózgu, na które właściciel nie miał wpływu, a które z kolei nadawały mu taki, nie inny, charakter. I wszystko to należałoby wtrącić tu, albo tu, do nieba, do piekła, na końcu zastanawiając się, ile w tym wszystkim było woli samej jednostki. A to dopiero jeden z miliarda kolejnych uczynków.

Nie sądzę, rzecz jasna, zgodnie z pierwszym zdaniem, że Hitler miałby znaleźć się, oczywiście, w raju. Sam nie mam pojęcia gdzie. Jako człowiek, należy powiedzieć, że, owszem, powinien trafić do piekła, jednak w jaki sposób należy go sądzić...

Z sądzeniem jest problem, więc zostawiam pytanie, gdyby istniał podział po śmierci wspomniany wyżej, jak Państwo chcieliby osądzać dusze i czy rzeczywiście jedynie po ich uczynkach? Jak też Państwo chcieliby być osądzeni? Czy, o ile co jest po drugiej stronie, powinniśmy odpowiadać tam za nasze ziemskie życie?

Na końcu dodam to tylko, stwierdzenie, że człowiek na końcu zawsze ma wolną wolę, jest, sądzę, myślą dalece niepraktyczną. Cóż z naszej wolnej woli, skoro świata nie widzimy przez pryzmat jakiejś niezależnej prawdy, a widzimy go tyle, co ujrzeć dane nam będzie przez szkiełka naszej wiary, nadziei, niekiedy szalonych idei, w większości więc przez świat, zapewne, kłamstwa, świat często wpojony, postawiony przed oczyma jako jedyny możliwy, jedyny prawdziwy, za który, jeśli sami nie damy się posiekać, to, patrząc na karty dziejów ludzi, damy posiekać innych, zwykle w szczytnych, najczęściej za szczytne wpojonych, intencjach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz