środa, 7 kwietnia 2021

37.

Jak to będzie z religią i nauką?

Czy kiedykolwiek nauka będzie w stanie odpowiedzieć na te nasze pierwsze filozoficzne i teologiczne problemy? Bóg, istnienie, powstanie świata... A jeśli tak, to jak Państwo myślą, czy będzie to koniec i gilotyna dla religii, przynajmniej dla takiej, jaką teraz znamy, czy może ta, jeśli odkrycia nauki będą z nią sprzeczne, zaprze się, popadając w skrajny anachronizm, który po czasie zapewne doprowadzi ją do ostatecznego wygnicia i upadku? Może będzie próbować lawirować, być elastyczna, by jak najrychlej się dopasować, to przynajmniej z początku, póki nauka nie dotknęłaby stanowiącej jej autonomię dogmatów...

Ja sądzę, że jeżeli odkrycia nauki będą sprzeczne z podstawowymi, dogmatycznymi założeniami ontologicznymi np. nieśmiertelność duszy, wówczas większość z nas na pewno będzie chciała nie religię, a naukę właśnie wyprzeć ze swojej świadomości, popadając, łącznie z religią, we wspomniany anachronizm właśnie, a z czasem w permanentną, totalną depresję i ból istnienia, a także w zawód. Przecież z dowodami ciężko dyskutować.

Oczywiście zakładamy też, że te dowody nieśmiertelność by klarownie i spójnie negowały.

Smutne będą to czasy, może i upadek nas samych. Jak byśmy się nie okazali nieśmiertelni, to na co nam się rozwijać, pielęgnować to krótkie życie w zasadzie?

Może tylko wizja nieśmiertelności nas trzyma przy jakimś witalnym, perspektywicznym życiu.

Choć to ostatnie to nie do końca, być może właśnie na odwrót, życie nasze stałoby się przy wizji totalnej śmiertelności hedonistycznym poletkiem zabaw i uciech, no bo skoro i tak nie ma zbawienia, wiecznego życia, to po co się starać, ujmując sobie, i tak już krótkiego czasu na rozkosz, a może i tożsame niekiedy z nią bezprawie.

Tu też widać przy okazji, jak religia działa na nas- działa jak etyczny bat. Bez niego zostałaby nam może tylko wizja świeckiego, doczesnego więzienia, która, w obliczu naszej totalnej śmiertelności, by była jakoby wieczną karą, po której nic, prócz końca, na nas czekać nie będzie.

Jak by nam z kolei zabrano i tę formę kary, to już w ogóle zniszczylibyśmy sami siebie...

Przecież nasze szczęście może nie być tożsame ze szczęściem innych. Całkowita anarchia.

Po co nam empatia, po co szacunek, jak nic z tego poświęcenia nam nie przyjdzie? Żadnego zbawienia... To wówczas niemal masochizm ujmować sobie przyjemności w imię jakichś wyższych idei.

Oczywiście trzymać nas w ryzach będzie jeszcze wizja zakładu karnego.

Dlatego wiara w naszą nieśmiertelność jest dla naszego gatunku bardzo ważna, dla jego rozwoju i w ogóle dla jego istnienia.

A tę wiarę propagują chociażby religie, więc pośrednio być może przyczyniają się, przynajmniej niektóre, do odganiania, jak muchę, od nas egzystencjalnego marazmu, który prowadzić może albo do zgnicia, albo do idyllicznej, frywolnej niecnoty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz