czwartek, 11 sierpnia 2022

125.

Znany sercu człowiek, co prawda, nigdy nie będzie nijak obojętny. Zatem przyjdzie nam kochać go, nienawidzić, choćby nawet, gdyby to ostatnie, jak zewnętrzny miraż byłby pewnego ratunku.
To wówczas zalecam nienawiść. Niemało błędnym jest, na przestrzeni dziejów, brana jest ta, niewinna, jako coś groźnego. Nie, tak sądzę, i zbawienna jest, jeśli przyjdzie nam nauczyć się tylko nad sobą panować. Niemniej, jak to choćby, może wyzwolić nas spośród trawiących emocji, albo inaczej, więc ukryć uczucia, to bardzo głęboko, a tam już, że są te, w istocie, lecz gdy spojrzysz, ot tak to, jedynie przechodząc, w żaden sposób ich znaleźć nie zdołasz.
Jak zapora właśnie, dom ciepłem chroniący, jakby tarcza, - nie zgnieciesz nią karku, to chronić cię będzie w słusznej kwestii wierze. A wszystko - nienawiść.
I to, że choćbyś i skakać miał z mostu, ta wyrwie cię i odepchnie, jak człowiek o czasie, tak wskazując przy tym, jak za wszystkim, za co w stanie jesteś dziś zakończyć siebie, niepewne, lecz być może za tym, to całkiem możliwe, znajdować się mogą co rusz nowe jeszcze, pisane ci światy. To wcale miła z perspektyw.

Nie lubię plujących w nienawiść. Bojących się jej, stojących na baczność, tak mówiąc, że i paznokciem sie do niej nie tknęli. Moja nienawiść, choć nieoczywiste, pozwoliła mi wcale szczerze się dzisiaj uśmiechnąć. I stanąć przodem do siebie. Odprawić, co odprawić chciałem. I jakby pies wyszkolony, usiadła po wszystkim w milczeniu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz