To wówczas zalecam nienawiść. Niemało błędnym jest, na przestrzeni dziejów, brana jest ta, niewinna, jako coś groźnego. Nie, tak sądzę, i zbawienna jest, jeśli przyjdzie nam nauczyć się tylko nad sobą panować. Niemniej, jak to choćby, może wyzwolić nas spośród trawiących emocji, albo inaczej, więc ukryć uczucia, to bardzo głęboko, a tam już, że są te, w istocie, lecz gdy spojrzysz, ot tak to, jedynie przechodząc, w żaden sposób ich znaleźć nie zdołasz.
Jak zapora właśnie, dom ciepłem chroniący, jakby tarcza, - nie zgnieciesz nią karku, to chronić cię będzie w słusznej kwestii wierze. A wszystko - nienawiść.
I to, że choćbyś i skakać miał z mostu, ta wyrwie cię i odepchnie, jak człowiek o czasie, tak wskazując przy tym, jak za wszystkim, za co w stanie jesteś dziś zakończyć siebie, niepewne, lecz być może za tym, to całkiem możliwe, znajdować się mogą co rusz nowe jeszcze, pisane ci światy. To wcale miła z perspektyw.
Nie lubię plujących w nienawiść. Bojących się jej, stojących na baczność, tak mówiąc, że i paznokciem sie do niej nie tknęli. Moja nienawiść, choć nieoczywiste, pozwoliła mi wcale szczerze się dzisiaj uśmiechnąć. I stanąć przodem do siebie. Odprawić, co odprawić chciałem. I jakby pies wyszkolony, usiadła po wszystkim w milczeniu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz