środa, 7 kwietnia 2021

61.

Czy gdyby tak się stało, że we śnie jakim napisalibyśmy, dajmy na to, wcale, wcale... wiersz, który, w dodatku, a to już po przebudzeniu, uchowa się w naszej pamięci, to czy wówczas moglibyśmy z czystym sumieniem podpisać się pod nim własnym imieniem i nazwiskiem, własnym "ja" nawet, czy też, odwrotnie, zdając sobie sprawę, że, śniąc, nie tyle my, co umysł nasz nieświadomie kreował, nie wiedzieć komu, wszelkie scenerie, łącznie z naszą we śnie osobą, która też pojęcia nie ma o istnieniu czego poza jej "sennym", "spreparowanym" światem- odłożymy, smutni, ołówek i kartkę, bo w istocie nic sami jednak nie napisaliśmy?

Pytanie, sądzę, ważne, bo gdzie myśmy się w nim podziali? I kto napisał wiersz, albo, co ciekawsze, co go napisało? Byliśmy, dajmy to, wyśnioną osobą..., ale ona pojęcia nie miała o naszej historii, o życiu, ba, może i o większości, co nas stanowi, będąc wykreowaną, jak wszyscy we śnie, przez niczego nieświadomy umysł i podobnie tak kreowane będą w jej ustach i słowa, a choćby miały te przyjąć gmach i najwznioślejszej poezji, miałby stać za nią martwy, jakby mechaniczny mózg- bez imienia, nazwiska i "ja"? Sen się niebawem skończy, wyśnione pejzaże przestaną istnieć. I wyśnione osoby, choćby te pisały wiersze, na równi znikną, łącznie ze swymi marzeniami, pragnieniami, czymkolwiek... Tyle z nich zostanie, co po przebudzeniu zdołamy spamiętać. I pewnego dnia tyle też samo "nic" zostanie najpewniej z nas samych, jakbyśmy ciągle byli w ulotnym, skończonym i śnionym, nie wiedzieć przez kogo i na co, śnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz