Co to jest "coś"? W zasadzie jest to pytanie również i o to, czym jest samo istnienie. Pytanie chyba najbardziej ze wszystkich fundamentalne, na które w odpowiedzi mamy jedynie założenia, w których to musieliśmy przyjąć choćby to, że to, co jest, poznawalne musi być zmysłami, jako że inaczej nie moglibyśmy uprawiać w ogóle nauki, ba, jakiegokolwiek poznania.
Wiele razy podawałem, że, idąc tą definicją, równie "czymś" moglibyśmy nazwać także i conocny świat snu, jako że w nim umysł kreuje nam podobne, znane z jawy zmysły, dzięki którym na równi możemy czuć zapachy, dotyk, możemy widzieć czy słyszeć..., co przełożenie ma w tym, że, będąc we śnie, przez myśl nam nie przejdzie, by oskarżyć go o ułudę.
Więc, by powyższe uściślić, można przyjąć, że "coś" to nie tylko to, co jednostkowo jesteśmy w stanie odebrać zmysłami, a to, co odebrać mogą wszyscy, zbiorowo.
To jednak też oczywiście idzie podważyć, bo, wracając do przykładu snu, w nim to, co my widzimy, widzą też i inne, zdawać by się mogło, równie świadome istoty, których we śnie nijak nie oskarżylibyśmy o fikcyjność, a powiedzenie im, że są jedynie fantazją umysłu, wydawałoby się być, z poziomu snu, na równi obelgą, co powiedzenie tegoż samego na jawie.
Oprócz tego, ponownie wracając do jawy, musielibyśmy założyć przy takim rozumieniu i to, że nasze zmysły dają nam jedyne możliwe o rzeczywistości dane. Jednak takie założenie jest bardzo egoistyczne. Gdybyśmy wszyscy byli ślepi, nijak nie osiągnęlibyśmy wiedzy o istnieniu kolorów. Być może teraz równie brak nam wszystkim jakiegoś zmysłu, który, możliwe, że nie jest co prawda konieczny do sprawnego funkcjonowania, ale który zabiera nam znaczną o rzeczywistości wiedzę, której z kolei nie jesteśmy w stanie posiąść choćby za pomocą intelektu, a za nim i za pomocą technik przedłużania choćby w nieskończoność zmysłów nam przez naturę danych.
A odpowiedź na tytułowe pytanie jest niezbędna, by np. dojść pierwszej przyczyny. Inaczej będzie ona, podobnie jak teraz, nie wiedzą, czym "coś" jest, czym jest istnienie, a jedynie założeniem, które poweźmiemy, by tę przyczynę i jej konsekwencje badać na tyle, na ile jesteśmy w stanie, ale nie, by dojść do prawdy, która po wsze czasy mogłaby być poza naszym cielesnym, ale nawet i intelektualnym zasięgiem.
Oczywiście nie wydaje się być ścieżki wyjścia. Warto mieć zatem zawsze na uwadze, że być może poznajemy jedynie ułamek rzeczywistości, więc czy rzeczywistość w ogóle? Ułamek, któremu przypisujemy miano czegoś, co jest, i to w dodatku, co jest jedyne i innego być nie może. Czy zatem koło jest samochodem? Toż ta nasza rzeczywistość wcale nie musi być obiektywna, a gatunkowa, zbiorowa, a więc i gdzieś tam, licząc miarą gatunku, także indywidualna, niczym tak, jak, licząc miarą jednostki, każdej nocy rzeczywistością na kilka następnych godzin staje się dla tejże jednostki jej indywidualny sen.
Tu w dodatku można zauważyć, jaką hipokryzją wydaje się być twierdzenie, że doświadczenia osobiste jednostek, choćby nie wiem jak fantastyczne, naraz miałyby być fikcją.
Nie wiedząc na koniec na pewno, czym jest "coś", można pomyśleć, jak dalece nie wiemy, czym jest też i nasze "ja"...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz